Już za kilka miesięcy na rynek trafi kolejna wersja Windowsa, opatrzona numerkiem 8. Platforma Microsoftu od lat dominuje w pecetowym świecie. Jedynym poważnym konkurentem wydaje się dla niej być napędzający komputery Apple Mac OS. Jeżeli jednak nie chcecie napełniać portfeli gigantom z Redmond lub Cupertino, możecie przyjrzeć się kilku linuksowym alternatywom.
Zaskoczeni? System operacyjny Google kojarzy się przede wszystkim z urządzeniami mobilnymi. Faktycznie, Android został napisany głównie dla smartfonów i tabletów. W związku z tym projektowano go przede wszystkim z myślą o osobach mających przed sobą ekran dotykowy, a nie zwykły wyświetlacz, myszkę i klawiaturę. Google ciągle nie wspiera Androida w wersji innej niż przeznaczonej dla maszyn, których krzemowym sercem jest procesor działający w ramach architektury ARM. System operacyjny wydawany pod banderą koncernu z Mountain View to jednak przedsięwzięcie typu Open Source, a do tego szalenie popularne, nie brakuje więc zewnętrznych rozwiązań dla tych, którzy pragną mieć na komputerze zielonego robota.
Tanie netbooki z Androidem w poprzednich 3 latach były domeną Acera. Swoich sił z podobnymi maszynami próbowały także mniejsze firmy, takie jak Hivision oraz iView. Głównymi zaletami tych komputerów było bardzo szybkie działanie. Na netbooku Acer Aspire One AOD250 system uruchamia się najwyżej kilkanaście sekund. Poza tym, w porównaniu z Windowsem Android zapewnia stosunkowo niskie zużycie energii. Niestety, daje także dość niewielkie możliwości. W netbookach z preinstalowanym Androidem nie ma oficjalnego wsparcia dla Android Market, a sporo aplikacji i tak jest niekompatybilnych z laptopami. Andek bardzo dobrze nadaje się natomiast do przeglądania sieci, a ze wsparciem dla Flash Playera nie narzuca tutaj właściwie żadnych ograniczeń. Jeśli komputer ma wam służyć tylko jako szybki, wygodny sposób na odpalenie Google, ten system nie jest złym pomysłem. Z tym, że jeżeli zależy wam na którejś z nowszych wersji OS-u, będziecie musieli zainteresować się inicjatywą Android-x86, bo na netbookach znajdziecie co najwyżej edycję 2.2 Froyo.
Grupa programistów wspierana przez AMD stara się jednak stworzyć stabilnego Androida dla komputerów z procesorami w architekturze x86 (na przykład Intel Atom). Niedawno wypuszczony został pierwszy build z Androidem 4.0, ale do ideału jeszcze mu trochę brakuje. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by pobrać wersję 3.2. W razie kłopotów, na stronie Android-x86 jest sporo przydatnych artykułów o rozwiązywaniu problemów. System od Google ciągle pozostaje jednak stricte smartfonowo-tabletowym rozwiązaniem i na pececie przyda się tylko, jeżeli chcecie mieć szybkiego netbooka wyłącznie do przeglądania sieci. Dzięki zielonemu robotowi da się to osiągnąć nawet na powolnych (i towedług netbookowego standardu) maszynach.
Wiele osób, które nigdy nie miały do czynienia z Linuksem, na sam dźwięk nazwy systemu z Pingwinem w logo krzywi się (nie zdając sobie przy tym sprawy, że przecież nawet Android to w gruncie rzeczy kuzyn Linuksa) z niechęcią i przerażeniem w oczach. Właściwie, nic w tym dziwnego. Z wielką mnogością dystrybucji, a do tego jeszcze kilkoma różnymi interfejsami graficznymi, można się w tym wszystkim pogubić, zanim jeszcze na dobre zacznie się swoją przygodę z pingwinem i którąś z jego licznych odmian. Choć przeciwnicy tej wersji mogliby za takie stwierdzenie sięgnąć po nóż, na początek najlepiej zainstalować Ubuntu. Do niedawna była to najbardziej popularna wersja Linuksa i ciągle ma opinię jednej z najbardziej przystępnych dla nowego użytkownika.
Zdecydowanie największą zaletą Ubuntu, przynajmniej z perspektywy kogoś, kto wcześniej nie miał do czynienia z żadną dystrybucją pingwina, jest jej, mówiąc wprost, całkowita idiotoodporność. Jeśli myśleliście, że to Windows jest łatwy i przyjemny w obsłudze, najwyższy czas sprawdzić właśnie ten OS. Instalacja, konfiguracja i praca na Ubuntu jest banalnie prosta i wygodna. Właściwie, ciężko tu w ogóle mówić o jakiejś „konfiguracji”, bo popularny system może wszystko zrobić za nas. Klik! I gotowe. Wystarczy mieć połączenie z siecią, a dalej Ubuntu już poradzi sobie samo. Sterowniki do karty graficznej? Pobiorą się same. Kodeki do odtwarzania multimediów? Dokładnie tak samo.
Z Ubuntu na pokładzie użytkownik ma stosunkowo niewiele zmartwień. Jednym z nielicznych może być zużycie energii, większe niż na Windowsie. Tyczy się to standardowej wersji Ubuntu z interfejsem graficznym GNOME i nakładką Unity, przez niechęć do której część osób przesiadła się na młodszego kuzyna tego systemu, prostego w obsłudze Linuksa Mint. Jeżeli zależy wam bardzo na żywotności baterii lub macie po prostu słaby sprzęt, znacznie lepiej będzie pobrać Xubuntu lub Lubuntu, przeznaczone dla wolniejszych urządzeń. Żeby sprawdzić z czym to się je, OS można zainstalować jak zwykłą aplikację dla Windowsa. Cały proces trwa zaledwie kilka minut i można łatwo, bez ryzyka przekonać się, czy Linux jest wart zachodu.
Ubuntu ciągle jest chyba najbardziej znaną dystrybucją Linuksa, ale przestało być najbardziej popularną. Wielu użytkownikom do gustu nie przypadła nowa nakładka na interfejs graficzny GNOME – Unity. Sporo osób uznało ją za niewygodną i mało przejrzystą, w związku z czym rozpoczęła się masowa ewakuacja. Najwięcej zyskał na niej Linux Mint mocno bazujący na swoim starszym kuzynie, Ubuntu. Jeżeli jednak szukacie czegoś bardziej odmiennego, istnieje spora szansa że do gustu przypadnie wam dystrybucja Fedora.
Fedora zdaje się być rozwiązaniem najlepszym dla software’owych ManiaKów. Jeśli macie gadżeciarską żyłkę (a skoro nas czytacie, to musicie mieć, prawda?), system rozwijany przez firmę Red Hat to coś właśnie dla was. Dlaczego? Bo naczelnym hasłem, które przyświeca twórcom Fedory jest innowacyjność. Trzeba się przy niej napracować trochę więcej, niż przy Ubuntu, które wszystko robi za nas. Nie jest jednak gorzej niż na Windowsie, a instalacja sterowników czy pobieranie kodeków to przecież żadna filozofia. A po załatwieniu tego wszystkiego Fedora daje nam dostęp do najbardziej nowoczesnych rozwiązań ze świata Open Source.
Dystrybucja jest w całości oparta na wolnych oprogramowaniu, przy czym do jej kolejnych wersji (obecnie aktualna jest 16) nowe aplikacje często trafiają na długo przed tym, jak pojawiają się na innych systemach. Podejście na zasadzie technology preview to coś, w czym miłości software’owych nowinek mogą się zakochać, natomiast jeśli bardziej cenicie stabilność, zanim zainstalujecie Fedorę lepiej sprawdźcie ją po uruchomieniu z pendrive’a lub DVD. Ogromną zaletą systemu od Red hat jest też przykładanie dużej wagi do funkcji związanych z bezpieczeństwem oraz uniwersalność. Fedora dobrze nadaje się zarówno do codziennego użytkowania przez osoby bez skonkretyzowanych wymagań, jak i programistów oraz webmasterów. Fedora daje też pole do popisu tym, którzy lubią sprawdzać różne interfejsy graficzne. Na systemie od Red Hat dostępne są GNOME, KDE, LXDE oraz Xfce.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
No zgodziłbym sie z tym,że PCBSD,ale nie do końca...Mam taki problem z tym systemem,że nie ma neta na tym systemie,bo karta sieciowa w BSD gubi IP i neta nie ma.Dlatego siedzę na Linux Mint...Pozdrawiam:)
Najlepszy zamiennim M$ to PC-BSD - bezzależnościowe paczki PBI, każdy inny linux jest trudniejszy - ma piekło zalezności.
A dlaczego nie Linux Mint? Znacznie lepszy od ubuntu, bo ma wszystko out of the box, chodzi stabilniej i jest bardziej dopracowany. Dodatkowo ładnie wygląda. Kolejne wydania Mint'a wychodzą nieregularnie, tzn. są wydawane "kiedy są", a nie cyklicznie jak ubuntu. To ma taką zaletę, że kolejne wersje są wydawane wtedy, gdy są sprawdzone i dopracowane, a nie jak ubuntu na łeb na szyję byle dwa razy do roku wydać.
Jak najbardziej MacOS. RedaKcyjny chochlik wkradł się w tytuł - w treści na szczęście wszystko gra. Dzięki za wyłapanie błędu. Pozdrawiam
po raz kolejny redakcja posiała się znajomością iOS :>
"Jaka alternatywa dla Windowsa i iOS? Szukamy dobrego systemu na notebooka"
To jakiś żart, czy skrajna niewiedza? iOS na notebooku? A nie czasami Mac OS?