Istnieją na świecie rzeczy tak paskudne i niefunkcjonalne, że nawet najbardziej światłym i przyszłościowym filozofom się o nich nie śniło. Szczególną kategorię stanowią urządzenia elektroniczne, gdzie nawet minimalną ingerencję widać jak na dłoni, a gruntowna zmiana wyglądu potrafi albo zachwycić, albo momentalnie użytkownika odrzucić. Niestety, często dobry zamysł kończy się marną realizacją. Z tego właśnie powodu powstają takie rankingi, jak ten, który właśnie czytasz.
Przed Tobą subiektywna lista 5 najbardziej paskudnych komputerów, jakie pojawiły się w fabrykach i potem na półkach sklepowych. Oto uosobienia kiczu, złego gustu, złego smaku bądź kompletnego braku funkcjonalności.
Spis treści
Toshiba Qosmio X305-Q706
Płomienie, mające zapewne sugerować niebotyczną prędkość komputera, dziwnym trafem nieszczególnie spodobały się potencjalnym klientom. Urządzenie pojawiło się na rynku w 2009 roku, mając w założeniu konkurować z marką Alienware. Toshiba zapomniała jednak o jednej sprawie – Alienware może i ma specyficzny design… Ale przynajmniej zdatny do do użytkowania i mający wierne grono fanów.
Apple eMate 300
Jobs Jobsem, Apple – Apple’em. Jeszcze przed powrotem (ale już po wyrzuceniu) Steve’a, z Cupertino wychodziły na świat przerozmaite produkty. Doskonałym przykładem jest laptop eMate 300. Tani laptop, mający zdobyć rynek edukacyjny.
I co? No nie zdobył.
Za „precyzję działania” odpowiadał tu jeszcze Newton, przy czym nie on stanowił chyba największą wadę eMate’a. Może inaczej – Newton był wadą najmniejszą. Począwszy od konstrukcji, przez potrzebę korzystania z rysiku, by wreszcie skończyć na miniaturowej klawiaturze… Apple eMate 300 nie był skazany na sukces.
Ego Bentley
Bentley nie robi tylko samochodów – w swoim czasie pracował również nad komputerami osobistymi. Niestety. W 2008 roku zadebiutował Ego Bentley, czyli luksusowy i niebywale brzydki laptop wyłożony diamentami, skórą, platyną i białym złotem. W przeciwieństwie do aut, w Ego nie znajdziesz ani krzty dobrego smaku.
Artystyczna edycja HP Pavilion dv6
Microsoft zrobił świetną robotę ze swoją limitowaną, artystyczną edycją myszek bezprzewodowych. HP, proponując wysublimowany wzór „tego typu” jeszcze w przeszłości, zrobiło robotę raczej marną. Pstrokate motywy sprawdzą się na pewno na gryzoniach, jednak laptop to laptop – tu potrzeba trochę dokładniejszego planowania. Pavilion dv6 do tej pory stanowi antywzór designu.
NEC LaVie G Hello Kitty
Nienawidzę wszechobecności Hello Kitty. Nie rozumiem, nigdy nie rozumiałem i chyba rozumieć już nie będę. Rozumie je za to NEC, który jeszcze nie tak dawno temu pokazał komputer Lavie G w specjalnej edycji pokrytej kryształkami Swarovskiego. Laptop kosztował przy tym ponad 200 tysięcy jenów, czyli mniej więcej siedem tysięcy złotych. Tyle, co MacBook z Retiną albo nowy Razer Blade. Albo Aspire S7. W środku, z kolei, znalazły się procesor AMD Turion 64 x2 oraz dwa gigabajty RAM-u.
I bonus, czyli…
Każdy laptop „dla dziecka”
Były już różne pomysły. Liczydło, tetris, nauka języka czy nawet okrojone wersje poważnych systemów. Wszystkie tego typu wynalazki łączy jedno – paskudny design i kompletna bezużyteczność. Zamiast ładować pieniądze w wyrób laptopopodobny z hipermarketu, lepiej gotówkę wydać, na przykład, na specjalny tablet. Albo i zwykły, ale z ograniczeniami rodzicielskimi. Po pierwsze, zapewnisz swojej progeniturze dostęp do prawdziwej elektroniki, a nie tylko udawanej. Po drugie, dzieciak się nie zrazi…
A może nawet przeciwnie. Może się zarazi.
Ceny Hp Pavilion DV6
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
jak tam chcesz, ale mi się podoba Artystyczna edycja HP Pavilion dv6, jak dla mnie ma ładne te wzorki
„Bentley nie robi tylko samochodów” – takie zdanie oznacza, że Bentey robi wszystko, tylko nie samochoody.
Chyba najładniejszych Hello Kitty miażdży ten ranking 🙂
Mam nadzieje że nie będzie więcej takich pomyłek najbrzydszy a najładniejszy to duża różnica…
Ciągle gdzieś widzę, jakże światłe, słowa o tym, że o gustach się nie dyskutuje. Jednocześnie nieustannie widuję takie właśnie artykuły i dyskusje pod nimi. Moim zdaniem autorzy często nie do końca rozumieją „target” takich urządzeń oraz to, że bez eksperymentów z designem właściwie nic nowego byśmy nie widzieli. Nigdy. Moim zdaniem Hello Kitty zachywyciłby jakąś dziewczynkę, torebkowa wersja mogłaby którejś pani pasować do butów (kto bogatemu zabroni mieć laptop do każdego koloru) a HP wpadłoby w oko ludziom o luźniejszym i bardziej artystyczno-graficiarskim podejściu do urządzeń tego typu. Są tacy, którym się dana rzecz podoba a innym nie. To, że kobieta pana redaktora nie podoba się koledze, nie oznacza, że od razu jest brzydka, prawda? A zastrzeganie się „subiektywnością” to bzdet i farmazon bo tak naprawdę wszystko jest subiektywne. W takiej sytuacji, mamy po prostu dyskusję o gustach, o których się nie dyskutuje. Można jedynie napisać (by być profesjonalnym), że MI się nie podoba i DLA MNIE jest brzydkie a o tym autor zapomniał i radośnie sobie ora czyjeś projekty. Wstyd.
Całe życie dyskutuję o gustach. Jak każdy.
Skoro już mówimy o „kobiecie pana redaktora” – następnym razem napiszę, które laptopy jej się nie podobają. W równie „światły” sposób.
Zresztą, znakiem naszych czasów jest kolejna mądrość ludowa. Miejsce de gustibus non est disputandum zastąpiło mniej wdzięczne „o gustach się nie dyskutuje, za gusta dostaje się w mordę”.
ten HP tutaj nie pasuje
Brałbyś? 😉