Razer ManO’War to bezprzewodowe słuchawki dla gracza, pracujące w systemie 7.1. Czy sprzęt wyjdzie z naszych testów obronną ręką?
Razer z reguły tworzy udane produkty dla graczy, jednak sama marka od zawsze była kojarzona z wysoką ceną. Do naszej redaKcji i w moje ręce trafiły słuchawki Razer ManO’War, których cena w Polsce oscyluje w granicach około 1000 złotych.
To chyba najdroższe słuchawki gamingowe, jakie przyszło mi testować. Pozostaje więc zadać tylko jedno najważniejsze pytanie, na które postaram się odpowiedzieć w dalszej części tekstu, a mianowicie… czy warto wydać na nie pieniądze?
Specyfikacja słuchawek Razer ManO’War:
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
- Impedancja: 32 omy
- Czułość (@ 1 kHz): 112 +/- 3 dB
- Przetworniki: 50 mm, magnes neodymowy
- Łączność: bezprzewodowa, 2,4 GHz
- Czas pracy: 20 h (z włączonym podświetleniem Chroma – 14 h)
- Mikrofon: wielokierunkowy, pasmo przenoszenia 100 Hz – 10 kHz, redukcja szumów > 60 dB, czułość – 38 +/3 dB
- Waga: ok. 375 g
Jakość wykonania i pierwsze wrażenie
Po otworzeniu pokrywy kartonowego pudełka, w oczy niemalże od razu rzucają się same słuchawki, które zostały zabezpieczone jedynie dobrym spasowaniem w specjalnej formie – to swego rodzaju standard we wszystkich produktach tego typu. Oprócz słuchawek, zauważymy kabel ze stacją dokującą, który na początku może wydawać się dziwnym dodatkiem, jednak po kilku minutach obcowania ze sprzętem od razu domyślimy się o co chodzi – to po prostu swoisty przedłużacz pozwalający na zwiększenie zasięgu połączenia bezprzewodowego między komputerem a headsetem. W pudełku, Razer postanowił również umieścić instrukcję obsługi, dodatkowy kabel microUSB oraz parę naklejek, które możemy przykleić w dowolnym miejscu.
Muszę przyznać, że jestem rozczarowany faktem, iż w środku nie znalazło się miejsce dla pokrowca lub innego dodatku skutecznie zabezpieczającego oraz pozwalającego przenosić słuchawki – takowe postanowił umieścić polski producent w dużo tańszych słuchawkach Supersonic, które testowałem dla Was poprzednim razem.
Weźmy słuchawki w dłonie. I tu czeka na nas mała niespodzianka. Muszle słuchawek Razera obracają się na stelażu o 180-stopni, przez co w pierwszej chwili można mieć wrażenie, że coś popsuliśmy. Wszystko jest jednak w porządku i nie ma powodu do obaw. Razer wyposażył model ManO’War w grube i naprawdę miękkie pady, które nie są ciężkie, dzięki czemu cała konstrukcja słuchawek wydaje się być lekka i solidna (chociaż do tego ostatniego przymiotnika mam pewne zastrzeżenia, ale o tym za chwilę).
Słuchawki nie posiadają kabla i opierają się w pełni na połączeniu bezprzewodowym. W związku z tym, producent umieścił najważniejsze elementy sterujące bezpośrednio na słuchawkach: mowa tu o poziomie głośności ogólnej oraz rolce do regulacji czułości mikrofonu. Rolki chodzą płynnie i nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Genialnym rozwiązaniem jest również forma przechowywania adaptera USB, dzięki któremu headset łączy się z komputerem. W modelu ManO’War, adapter został schowany w słuchawkach, przez co możemy go w każdej chwili wyjąć oraz schować tak, aby go nie zgubić. Jeden prosty klik i już mamy go w dłoni. Sprytnie i praktycznie.
Ostatnim elementem słuchawek jest wysuwany mikrofon na giętkim pałąku. Wydawało mi się, iż sam mikrofon jest nieco za krótki i przylega do mojej twarzy z boku, a nie przed samymi ustami. Nie miałem żadnych problemów z jego wyginaniem oraz dopasowaniem pozycji, jak również z ciągłym wysuwaniem oraz wsuwaniem w słuchawki.
Jedyna rzecz, która przykuła moją uwagę to dziwna stabilność konstrukcji. Kiedy wkładałem słuchawki na głowę, podczas ich naturalnego rozszerzania miałem przerażające wrażenie, iż plastik łączący obie muszle na samej górze zaraz pęknie. Co ciekawe, nie wkładałem w tę czynność dużej siły ani pewności, jednak za każdym razem bałem się, iż uszkodzę ManO’Wary bezpowrotnie.
Ergonomia i dźwięk
Podpinam adapter do komputera, włączam słuchawki, ustawiam opcje, zbieram ulubione płyty we FLAC do playlisty i… przypominam sobie, że są to słuchawki dla graczy. Nie zaszkodzi jednak, aby sprawdzić je w zadaniach równie bojowych, bowiem odtwarzanie muzyki dla sprzętu gamingowego to nie lada zadanie.
Muszę przyznać, że jestem zaskoczony. Razer ManO’War mimo swojej izolującej konstrukcji radzi sobie całkiem nieźle w każdym gatunku muzycznym, jednak sam headset posiada chorobę wszystkich sprzętów gamingowych – nie wiedzieć czemu bas zalewa całą resztę pasma i wsadza ulubione kawałki do zamulonej rzeki. Aż się boję, co by się stało po wciśnięciu przycisku „Bass Boost”. Nie jest jednak źle – mniej wymagający użytkownicy nie będą zawiedzeni jakością muzyki.
Po założeniu słuchawek na głowę trzeba poświęcić naprawdę chwilę na dopasowanie ich do własnych preferencji. Na co dzień noszę okulary, ale testowałem ten headset również bez nich i za każdym razem miałem jeden problem – docisk do głowy. Kiedy obniżyłem znacząco regulację muszli, słuchawki wręcz dociskały mi szczękę. Nie są one niewygodne, ale kiedy czujemy uchem membranę głośnika oraz mocny docisk, to chyba coś jest zdecydowanie nie tak. Ja rozumiem, że wszystko kosztem izolacji, jednak Razer mógł się na tym polu bardziej postarać lub chociaż dostarczyć dodatkową parę milszych, welurowych padów. Pamiętajcie jednak, że anatomia ludzka jest indywidualną kwestią i jeżeli dla mnie było niewygodnie, to nie oznacza, że ktoś inny nie poczuje się, jak w niebie zakładając Razer ManO’War na głowę.
Jak więc sprawują się słuchawki w grach i podczas rozmowy na TeamSpeaku lub Skype? W tej pierwszej kwestii jest naprawdę nieźle.
Granie w Razer ManO’War sprawia nieziemską frajdę. Pozycjonowanie przeciwnika, odgłosy granatów, ryk silnika samochodu i wszystkie inne detale są bardzo przyjemne dla uszu i nieprzesadzone. Co ciekawe, po raz pierwszy faktycznie byłem w stanie przekonać się do sztucznego, wirtualnego poszerzania dźwięku. Aż sam się sobie dziwię. Dodatkowym smaczkiem jest ta „bezprzewodowość”. W końcu nie trzeba uważać na plątający się kabel, można machać głową na wszystkie strony i cieszyć się z wygranej lub płakać po przegranej. Gracze preferujący rozgrywkę „na słuch” będą wniebowzięci.
Mikrofon to rzecz, której warto poświęcić trochę więcej niż jedno zdanie. Na początku podłączyłem sprzęt do portu USB na przodzie obudowy, a moi towarzysze stwierdzili, iż mój głos jest dramatyczny. Pomyślałem, że przetestuję więc to rozwiązanie w każdym z portów (na przód mogło dochodzić zbyt małe napięcie powodując problemy?). Niestety, wszędzie to samo. Zmulony, nieco cichy głos z dziwnymi przesterami lub trzaskami. Co ciekawe, nie tylko na moim komputerze. Mimo prób zabawy z oprogramowaniem Synapse oraz jego ustawieniami, a także czułością mikrofonu… poddałem się. Muszę przyznać, że jestem bardzo zawiedziony. W słuchawkach za 1000 zł powinienem był zobaczyć pojemnościowy mikrofon z prawdziwego zdarzenia, który jakością i ciepłotą dorównywałby stacjonarnym rozwiązaniom pojemnościowym. Wielka, wielka szkoda.
Oprogramowanie
Razer ManO’War to perła wśród sprzętu gamingowego – takich możliwości konfiguracji nie ma nigdzie indziej. Zaczynając od początkowej konfiguracji słuchawek aż po indywidualne ustawienia dla każdego z parametrów. Zobaczcie z resztą sami na powyższych zrzutach ekranu.
Boki słuchawek są w pełni podświetlane i ich kolor możemy regulować za pomocą dołączonego oprogramowania Synapse. Dla mnie jest to tylko dodatek nie wpływający w żaden sposób na korzystanie z headsetu, ale to już kwestia bardzo indywidualna.
Podsumowanie i ocena
Razer ManO’War to sprzęt niewątpliwie budzący kontrowersje. Słuchawki nie posiadają żadnych akcesoriów i sprawiają pewne problemy podczas użytkowania. Pierwszym jest zbyt mocny docisk do głowy, drugim, nieco mniej ważnym, kiepski mikrofon. ManO’Wary nadrabiają jednak bardzo rozbudowanym oprogramowaniem oraz dobrej jakości dźwiękiem – zarówno w grach, jak i podczas słuchania muzyki.
Słuchawki Razer ManO’War oceniam pozytywnie – w końcu mogłem poruszać się po całym mieszkaniu słuchając muzyki lub rozmawiając ze znajomymi na TeamSpeaku. Jednocześnie jednak zestaw potwierdził moje obawy, iż żadne, nawet bardzo dobre bezprzewodowe rozwiązanie nie zastąpi mi tradycyjnego kabla – chociażby ze względu na możliwość konfiguracji całego toru oraz dobrania pozostałych komponentów uwypuklających cechy słuchawek: jak na przykład karty dźwiękowej.
Czy nazwałbym Razer ManO’War uniwersalnym zestawem do multimediów i gier? Zdecydowanie nie. Jest to produkt przeznaczony dla graczy oraz fanów marki z zasobnym portfelem – początkujący entuzjaści e-sportu i długich rozgrywek nie mają tutaj czego szukać. Razer ManO’War to propozycja tylko i wyłącznie dla maniaKów gier. Ale przecież właśnie do tego te słuchawki zostały stworzone.
ZALETY
|
WADY
|
Ceny Razer ManO'War
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.