Nie każdy planuje zakup MacBooka – dla jednych przeszkodą jest cena, dla innych niewystarczająca specyfikacja techniczna. Ale miłośnicy tego laptopa wcale nie muszą mieć sprzętu ze sobą, by go poczuć. I to dosłownie.
Czytając dziwaczne i kuriozalne newsy z całego świata często pewnie zastanawiacie się nad tym, na jaki genialny pomysł wpadnie jeszcze ludzkość – i nagle dowiadujecie się, że poziom abstrakcji został przekroczony po raz kolejny. Dziś „granice internetu” znów zostały poszerzone za sprawą… świecy o zapachu MacBooka. Tak, to prawda.
Jak już przetrzecie swoje oczy ze zdumienia, to czas zerknąć na „specyfikację techniczną” tegoż przedmiotu: świeca zaprezentuje nam bowiem nutę zapachową składającą się z odcieni mięty, mandarynki, brzoskwini, bazylii, lawendy oraz szałwii – mieszanka tych zapachów ma z kolei zaowocować wonią, która towarzyszy nam po otwarciu pudełka z zupełnie nowym, fabrycznie zapakowanym MacBookiem. Zastanawia mnie tylko jedno – dlaczego w tej całej różnorodnej gamie zabrakło po prostu jabłka? Nadgryzionego rzecz jasna.
Świeca – wytwarzana w Charleston w Południowej Karolinie – wedle zapewnień producenta wytworzona została w stu procentach z wosku sojowego, co zapewni spalanie o długości od 45 do 55 godzin. Wytwórca – firma Twelve South – gwarantuje najwyższą jakość, niemniej jednak trudno, by takowa nie była, skoro za ten przedmiot musimy zapłacić 24 dolary, czyli około 100 złotych. Podejrzewam, że bez napisu „Mac” na etykiecie byłaby ona conajmniej o 50% tańsza.
A wiecie co w tym wszystkim jest najciekawsze? Na stronie tego produktu w sklepie internetowym dumnie widnieje napis „out of stock”. Oznacza to – ni mniej, ni więcej – że świeca okazała się niekwestionowanym hitem, a jej pierwsza dostawa rozeszła się na pniu.
Jakkolwiek nie wydaje się to kuriozalne, to wygląda na to, że miłośnicy i fanatycy Apple są w stanie zapłacić każde pieniądze nawet za najbardziej absurdalny i nieprzydatny gadżet wiążący się z ich ulubioną marką. To już nie jest kwestia breloczka do kluczy do ulubionego samochodu czy też obudowy na telefon z logo ulubionego zespołu muzycznego – świeca zapachowa i laptop to pojęcia odległe od siebie o lata świetlne i na pierwszy rzut oka zupełnie nie powiązane ze sobą. A jednak pomysł „chwycił” w zaskakującym stylu.
Kiedyś szokowały nas perfumy o zapachu MacBooka Pro, dziś świeca zapachowa wydaje się pomysłem zewsząd absurdalnym i pokazującym, że naszym światem dziś naprawdę w głównej mierze rządzą absurdy. I tak, domyślam się, że zdecydowana większość świec została zakupiona w ramach śmiesznego prezentu dla posiadaczy iPhonów i MacBooków, ale mam też świadomość, że istnieją ludzie, którzy chcą sobie przypomnieć ten wzruszający moment rozpakowywania nowego laptopa prosto od Apple. I to w tym wszystkim jest chyba najbardziej przerażające.
źródło: techcrunch
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.