Ślepa ufność we wskazania nawigacji często kończy się mocno nieprzewidzianymi sytuacjami. Wie już o tym jeden z kierowców, który zakończył podróż autobusem w dość nietypowym miejscu…
Nawigacja to bez wątpienia jeden z najbardziej użytecznych dodatków dla kierowcy – pod warunkiem, że jest używana ze zdrowym rozsądkiem. Tego najwyraźniej zabrakło kierowcy autobusu z gminy Długołęka na Dolnym Śląsku.
Na facebookowym profilu „GminniAktywiści”, zajmującym się sprawami wspomnianej gminy, pojawiła się informacja o dość nietypowym zdarzeniu, jakie miało miejsce w małej wiosce o nazwie Kępa.
Kierowca autobusu wracał wieczorem ze zmiany po dniu jazdy na linii 934. Podczas zjazdu do bazy – udając się w kierunku miejscowości Łoziny, napotkał jednak na problemy związane z remontem lokalnej drogi.
Pojechał za GPS-em i wjechał prosto w pole
Jak mówi administrator strony „GminniAktywiści” w rozmowie z Gazetą Wrocławską, dalszy ciąg zdarzeń był dość niespodziewany:
Droga przez Kępę jest zamknięta z powodu remontu, znak zakazu nie dotyczy jednak autobusów. Kierowca, nieświadomy prac drogowych, dojechał do „dziury w ziemi”. Nawigacja GPS pokazała mu jednak możliwość dojazdu do Łoziny boczną drogą w lewo. Wjeżdża więc na starą kamienną drogę. W pewnym momencie jednak kamienna nawierzchnia się kończy. Kierowca postanawia zawrócić i w ciemności zakopuje się w polu.
Akcja wyciągania autobusu odbyła się dzień później i nie należała do najłatwiejszych. Choć rolnicy postanowili skorzystać ze swoich ciągników, podczas całej akcji pojazd mocno przechylił się na lewą oś, wpadając w wyżłobienie w grząskiej roli.
Kierowca z Ukrainy – jak się okazało – zbyt mocno zawierzył wskazaniom nawigacji. Co więcej, zostawił autobus w polu, a po wóz przybył wkrótce inny kierowca tego przedsiębiorstwa.
Ta sytuacja pokazuje, że nawigacja również ma prawo się pomylić. A kierowcy zawsze muszą mieć się na baczności – na znaki też czasami warto popatrzeć.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Chyba „wywieźć”