Jakiś czas temu mieliśmy okazję zaprezentować Wam dwa ciekawe wywiady z przedstawicielami polskiego (Marcin Morawski) i europejskiego oddziału (Sandor van der Ham) firmy Toshiba. Dzisiaj postanowiliśmy opublikować również zapis naszej rozmowy z Krzysztofem Lisem (Country Manager Digital Product & Services w Polsce), którego pytaliśmy między innymi o netbooki, tablety, smartfony marki Fujitsu-Toshiba i różnice, między oczekiwaniami polskiej i zachodniej klienteli.
Szymon Marcjanek, techManiaK.pl:
Ostatnie miesiące nie są specjalnie łatwe dla Toshiby. Firma musi zmagać się z długofalowymi efektami serii klęsk żywiołowych w Azji i kryzysem na rynkach europejskim i amerykańskim. Jak na tym tle wypada nasz rodzimy rynek?
Krzysztof Lis, Country Manager Digital Product & Services w Polsce:
Po pierwsze, trzeba zauważyć, że wszystkie firmy z naszego sektora zostały w mniejszym lub większym stopniu dotknięte klęskami żywiołowymi. Tak naprawdę nie ma ani jednego urządzenia prezentowanego na ostatnich targach (IFA 2012 – przyp. red), które nie miałoby choćby jednego komponentu produkowanego w południowo-wschodniej Azji. Jeżeli przez tamtą okolice przesuwa się tajfun, huragan, czy tsunami, to ktoś zawsze na tym ucierpi. Podobnie jak inni producenci, mieliśmy ciężkie chwile na początku tego roku i pod koniec roku ubiegłego – to się przełożyło przede wszystkim na nasz biznes związany z laptopami. Tak, jak i inni, mieliśmy problem z dostępnością dysków – trwało to jednak tylko do marca tego roku. Dzisiaj zatem realne oddziaływanie tamtych wydarzeń na to, co się dzieje w tej chwili na rynku, jest praktycznie żadne. Jeśli chodzi o Polskę natomiast, to obecnie nie mamy żadnych problemów z pozyskaniem komponentów. Wszystkie produkty, które oferujemy, są w pełni dostępne i co więcej, poszerzamy naszą ofertę, bo przecież poza telewizorami i laptopami do sprzedaży wejdą jeszcze kamery, zestawy audio, odtwarzacze Blu-ray i tablety.
S.M.:
Polscy klienci nie są bardziej oszczędni? A może nie ma różnicy pod tym względem, pomiędzy na przykład Francją, a Polską?
K.L.:
W ciekawy sposób zadałeś to pytanie. Różnica jest i to nawet bardzo duża. Jeżeli weźmiemy na przykład segment telewizorów, to największym europejskim rynkiem jest Wielka Brytania. Tyle tylko, że w tym kraju około połowy wszystkich sprzedawanych produktów, to tak zwane home brands, albo marki B i C, a dla firm takich jak Toshiba, będących markami premium, zostaje tak naprawdę tylko połowa rynku – pomimo tego, że średni dochód per capita jest wyższy, niż w Polsce. U nas natomiast dochód jest niższy, ale potencjalny nabywca chcąc kupić czy aparat, czy komputer, czy telewizor, chce kupić produkt, do którego ma zaufanie. Ten produkt ma pracować przez kilka lat, więc to musi być coś, co jakościowo jest dobre. I zaproponowanie przez markę klasy C urządzenia, być może zadowalającej jakości, w cenach, które dla takich firm jak my są nieosiągalne ze względu na jakość komponentów, kontrolę jakości produkcji czy inwestycje w design, tak naprawdę nie do końca ma przełożenie na rynek. Dzieje się tak ponieważ ludzie, którzy kupują jakikolwiek produkt elektroniczny, za wyjątkiem takiego, który jest tańszy niż 100 zł, chcą, żeby to był już produkt markowy. Dlatego, kiedy prześledzi się historię rynku w przeciągu ostatnich 2-3 lat, to szczerze mówiąc nie widać wzrostu udziału w rynku marek non-premium.
S.M.:
Na polskim rynku ciągle jest dużo miejsca na nowe produkty?
K.L.:
Stopień penetracji rynku w Polsce jest nadal niski. Mnóstwo ludzi ma w domu telewizor CRT, czyli wielkie i ciężkie pudło z dużym kineskopem. Co więcej, ludzie czasami nawet nie odczuwają potrzeby, by go wymienić, bo jest to na przykład 10-letni odbiornik, 100 Hz, który ma taką głębię czerni i taką jakość obrazu, że nie są w stanie kupić sobie telewizora LED-owego, który będzie oferował podobne parametry – zwyczajnie nie będzie ich na to stać. Dopóki więc to pudło będzie działać, będą z niego zadowoleni. Poza tym – znowu porównując z rynkiem brytyjskim – tam w domu często są trzy, cztery, a nawet pięć telewizorów. U nas najczęściej w mieszkaniach jest jeden model. A więcej, niż dwa – to się praktycznie w ogóle nie zdarza. I można mieć różne podejście do tego, rozsądzać, czy kwestią mody jest mieć telewizor w sypialni, jednak przychodzi chwila, że społeczeństwo po prostu stać na taki standard życia i telewizorów kupuje się więcej. Zatem wnioskując w oparciu chociażby o takie modele życia, myślę, że nasz rynek jeszcze będzie rósł przez następnych kilka dobrych lat.
S.M.:
Nawiązując do tego, co mówiłeś o markach klasy C. Obecnie polski rynek zalewany jest przez falę tanich, chińskich tabletów, których parametry czasami porównywalne są z markowym sprzętem. Choć zwykle za niską ceną idzie kiepski serwis i słaba kontrola jakości, zainteresowanie sprzętem tej klasy niewątpliwie istnieje. Toshiba z drugiej strony, w tym segmencie proponuje raczej sprzęt z wyższej półki – rozwiązań budżetowych w tej chwili nie macie. I teraz pytanie – nie macie, i nie planujecie, czy to jest w Twojej opinii tylko kwestia czasu?
K.L.:
Myślę, że jest kwestią czasu, kiedy konsumenci zaczną na masową skalę doceniać istotę relacji cena/jakość, tak jak i kwestią czasu jest to, żeby poszerzyło się nasze portfolio tabletowe. To nastąpi już w pierwszym kwartale przyszłego roku – teraz dostępny jest model AT200, na dniach wprowadzimy też kolejny – AT300. Ten segment rynku bardzo szybko się rozwija i tak naprawdę my też czekamy na to, żeby sami klienci zadecydowali, co jest im potrzebne. Wczoraj oglądałem nasz najnowszy konwertowalny ultrabook Satellite U920t, obok stał notebook Z930, a jeszcze dalej, ultrabook z ekranem 21:9 (Satellite U840W – przyp. red.) – zastanawiałem się, co mam wybrać, bo chcę by taki sprzęt posłużył w 80% do pracy, a w 20% do zabawy i ostatecznie sam nie wiem jeszcze, na co się zdecydować. Wszystko w tym segmencie jest tak niesamowicie dynamiczne, że wystarczy iskra i rynek bardzo szybko podąży za nowym rozwiązaniem.
S.M.:
Na tym błyskawicznie zmieniającym się rynku jest jeszcze miejsce na netbooki?
K.L.:
Obawiam się, że nie, natomiast ktoś kiedyś powiedział, że maszyny do pisania nigdy nie wrócą. Wszyscy producenci pozamykali wtedy swoje fabryki i został tylko jeden, który działa do dzisiaj. Moim zdaniem netbook to bardzo interesujący produkt. Dziś stawiamy na nim krzyżyk, ale niewykluczone, że jak się spotkamy za rok w Berlinie lub w styczniu na CES w Las Vegas, okaże się, że odświeżone netbooki, wzbogacone na przykład o ekran dotykowy, będą hitem sezonu.
S.M.:
Zobaczymy w Polsce kiedykolwiek smartfony marki Fujitsu-Toshiba?
K.L.:
Polska znajduje się na liście TOP 4, jeżeli chodzi o interesy Toshiby w Europie, więc jest bardzo atrakcyjnym rynkiem. Sam bardzo ubolewam nad brakiem smartfonów w naszej ofercie – widziałem TG01, miałem okazję się nim bawić przez chwilę i to naprawdę jest piękny produkt. Była już próba wprowadzenia telefonów do Europy, swojego czasu były one nawet mocno promowane w Wielkiej Brytanii, trochę w Niemczech i we Francji, jednak zostały wycofane. Taka była globalna decyzja firmy na poziomie strategicznym. Osobiście żałuję, bo tego tylko brakuje jeszcze w naszej linii produktowej. Niestety, na dzień dzisiejszy nie mamy żadnych informacji wskazujących na to, że sytuacja ulegnie zmianie.
S.M.:
Trzy najciekawsze Twoim zdaniem nowości w ofercie Toshiby to…?
K.L.:
Tak naprawdę, i to bardzo ważna rzecz, nie chcemy stawiać na jeden produkt. Do tej pory kładliśmy nacisk na dwa segmenty rynku, teraz będzie ich pięć czy siedem. Wszystko po to, aby ludzie, którzy na przykład dotychczas kupowali telewizor, a nie mogli kupić kina domowego, teraz mogli to zrobić. I to jest nasz główny cel. Natomiast jeżeli chodzi już o konkretne produkty, to na pewno ultrabooki Z930 i telewizor ZL2, który nadal promujemy i będziemy promować, bo to pierwszy i nadal jedyny na świecie telewizor Quad Full HD 3D bez okularów. Mój osobisty wybór natomiast to jednak slider U920t, czyli tablet i ultrabook w jednym. Produkt, który jest po prostu piękny, a jego używanie to przyjemność.
Nie sposób się z Tobą nie zgodzić. Dziękuję za wywiad.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Ten pozorant nadal działa? Juz myślałem, że gdzieś zaginął w odmętach świata po skończeniu się Toshiby w Polsce
Krzysztof Lis uczestniczył w incydencie, sytuacja miała miejsce w siedzibie firmy w poprzednich latach. Przekroczył granicę nietykalności cielesnej wobec japońskiego kolegi. Ponieważ nie było świadków udało mu się uniknąć konsekwencji. Krzysztof Lis stwarza sytuacje konfliktowe, prawdopodobnie jest to wynik nie tylko trudnej osobowości ale też jego niekompetencji. Niestety potrafi się sprzedać a ostatnio szczególnie dba o pozory. Zdaje się, że Toschiba ma być trampoliną dc kariery.
To samo w sumie pytanie co wyżej, jakieś konkrety czy tylko … anonimowe coś tam 🙂 ?
W zeszłym roku była podobna sytuacja z nowym produktem toshiby. Dlatego mam taką opinię. Pracowaliśmy kiedyś w jednej firmie wyrzucili go.Wszystko ładnie się odbyło zgodnie z okresem wypowiedzenia, cv więc nie ucierpiało. Wiem co piszę to pozorant.
jakieś konkrety ? szczerze mówiąc pierwsze słyszę o takiej sytuacji, a to w sumie „osoba publiczna”
Pan Krzysztof Lis nie ma czasu myśleć o sprzedaży od tego ma ludzi. Dopiero awansował to teraz myśli o nowym aucie i garniturach.
Skąd tak krytyczna opinia o Krzysztofie Lisie?
Chętnie dowiedzialbym się od Pana Krzysztofa dlaczego osoba chętna w żaden sposób nie może w Polsce nabyć takiego markowego produktu firmy jak notebook TOSHIBA dynabook R732 ? Cenię produkty Toshiba, aktualnie szczególnie te o których mogę sobie co najwyżej poczytać w Internecie, bo nie ma takich pieniędzy, abym mógł je w kraju zakupić.